Nowelizację przepisów Ministerstwo Zdrowia uzasadnia względami medycznymi. "Wydawanie leku na receptę to procedura, która ma na celu zapewnienie pacjentom maksymalnego bezpieczeństwa farmakoterapii. Tymczasem obecnie już bardzo młode osoby (nawet po 15. roku życia) mogą bez kontroli lekarskiej kupić i stosować ten środek" - przekonywało MZ.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przypomniał, że pigułka "dzień po" ma działanie wczesnoporonne. Powiedział, że jako lekarz nie przepisałby jej nawet kobiecie, która została zgwałcona - skorzystałby w tej sytuacji z klauzuli sumienia.
Jeżeli u kobiety nie doszło do jajeczkowania, uliprystal może je opóźnić lub powstrzymać. Natomiast zastosowany po jajeczkowaniu i po zapłodnieniu, doprowadzi do śmierci zarodka - błona śluzowa macicy nie będzie odpowiednio przygotowana do przyjęcia poczętego dziecka.
Czy ellaOne jest środkiem antykoncepcyjnym? To zależy od fazy cyklu miesiączkowego. Przyjęta po zapłodnieniu nie działa antykoncepcyjnie, ale embriotoksycznie i wczesnoporonnie.
Tymczasem, rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar skierował do ministra Radziwiłła pismo, w którym stwierdził, że wymóg okazania recepty na antykoncepcję awaryjną może uniemożliwić skorzystanie z niej dużemu gronu pacjentek. Ponadto, w jego opinii preparat ellaOne nie ma charakteru wczesnoporonnego, a jedynie antykoncepcyjny. Bodnar uważa, że o działaniu wczesnoporonnym można mówić tylko w przypadku, gdy lek „powoduje usunięcie ciąży, tj. prowadzi do unicestwienia implantowanego w macicy embrionu”.
Przeciwna ograniczaniu dostępu do ellaOne jest również Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Jej przedstawicielki przekonują, że pigułka nie jest nadużywana przez nastolatki.
Głos w sprawie zabrał również abp Henryk Hoser, przewodniczący Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych, który z wykształcenia jest lekarzem. Jego zdaniem pigułki "dzień po" powinny być na receptę, dlatego że "bardzo głęboko modyfikują fizjologię człowieka".
[Na podstawie serwisu informacyjnego PAP via Deon - 05.04.2017 r.]