Według szacunków, co czwarta para, która odkrywa, że jest w ciąży, doświadcza straty dziecka z powodu poronienia. Nie tylko kobiety boleśnie przeżywają to przygnębiające wydarzenie. Mężczyźni również. Nie otrzymują jednak żadnego wsparcia emocjonalnego. Chociaż sami unikają mówienia o utraconym dziecku, to chcą, aby „przejścia mężczyzn po poronieniu” przestały być tematem tabu.
Według Ruth Bender-Atik, dyrektor brytyjskiej organizacji pomocowej Miscarriage Association (MA), istnieje wiele powodów, dla których mężczyzna postanawia milczeć na temat poronienia. Jednym z nich jest poczucie winy, że skupia się na własnych przeżyciach zamiast wspierać matkę dziecka, która poronienie przeżywa nie tylko emocjonalnie, ale przecież także fizycznie.
„Mężczyźni, z którymi rozmawialiśmy w ramach naszego projektu ‘Partner też...’, powiedzieli, że czują się samolubni lub winni, szukając wsparcia dla siebie" – powiedziała Bender-Atik. Szefowa MA przyznaje, że niewielu mężczyzn kontaktuje się z jej organizacją bezpośrednio. Wśród tych, którzy to robią nie ma proszących o pomoc dla samych siebie. Panowie z reguły poszukują konkretnych informacji dla swoich partnerek albo chcą się dowiedzieć, jak sobie poradzić z ich trudnymi uczuciami.
Podobne obserwacje poczyniła Erica Steward z organizacji Sands, wspierającej osoby po stracie dziecka. „Osieroceni ojcowie kontaktują się z telefoniczną linia pomocy Sands w zasadzie w trosce o swoją partnerkę. Chcąc wiedzieć, co mogą zrobić, aby ją wspierać. Stanowią mały odsetek, zaledwie 20 proc., poszukujących pomocy członków rodziny dziecka”. Najczęściej dzwonią matki, czasami rodzeństwo lub dziadkowie…
"Mężczyzn uczy się od najmłodszych lat, że ‘chłopaki nie płaczą’, że muszą wytrzymać, gdy cierpią. Takie warunkowanie od najmłodszych lat wcale nie pomaga, gdy w ich życiu zdarza się coś tak poważnego jak śmierć dziecka" – mówi Wharton, ojciec po poronieniu.
"Początkowo czułem, że nie powinienem mieć żadnych emocjonalnych reakcji na poronienie, bo to nie moje ciało, to nie ja przez to przeszedłem. To moja Jen poroniła i musiałem ją wspierać" – opowiada dalej mężczyzna. "W ten sposób odciąłem się od niej, ale przecież nie celowo. Przypuszczam, że taka mam osobowość - żona często mi powtarza, że nie okazuję żadnych emocji. Ale wtedy miałem w sobie takie bardzo samotne miejsce…".
Kiedy żona Fergusona poroniła, on także chciał przede wszystkim chronić cierpiącą matkę. Jednocześnie sam zmagał się z jakimś wewnętrznym ciężarem. "Jak na mężczyznę przystało, chciałem rozwiązać problem. Ale przecież rzeczywistość była taka, że człowiek jest tu całkowicie bezradny”. Wtedy mężczyzna zaczął rozmawiać z żoną o ich wspólnym cierpieniu. "To nie tylko pomogło przepracować moje emocje, ale zbliżyło nas do siebie bardzo. Zawsze polecam osieroconym ojcom dzielenie się swoim doświadczeniem i emocjami z kimkolwiek, bez względu na to, jak jest ciężko".
Obawa mężczyzny, że jego własny smutek i żal utrudnią matce powrót do zdrowia i równowagi emocjonalnej jest nie na miejscu - wyjaśnia Jeremy Todd, dyrektor generalny organizacji Family Lives. W rzeczywistości mówienie każdej ze stron o swoich własnych emocjach może być korzystne dla związku.
Im bardziej mężczyzna potrafi podzielić się swoimi uczuciami, tym bardziej będzie wspierał matkę dziecka. Mogą wtedy przeżywać żałobę naprawdę razem. Wiedzą nawzajem o głębi swoich przeżyć i wspólnie mogą rozpoznać czas, kiedy już oboje przeszli żałobę. Wtedy będą mogli spokojnie podjąć rozmowę o swoich dalszych planach prokreacyjnych.
[Tłumaczenie opracowanie własne HLI Polska na podstawie serwisu internetowego HuffPost UK (Hellen Wallwork) – 30.11.2015 r.]
Zdjęcie: MorgueFile (DTL) - FP