Argentyna, podobnie jak większość krajów Ameryki Południowej, chroni życie poczętych dzieci. Prawo dozwala na przerwanie ciąży tylko w przypadku ratowania życia matki czy gwałtu. Presja ze strony międzynarodowych grup promujących aborcję od kilku lat doprowadza tam do olbrzymich konfrontacji społecznych. W 2019 roku około 2 miliony Argentyńczyków wzięło udział w krajowym Marszu dla Życia w Buenos Aires.
Więcej na temat sytuacji pro-life w Argentynie TUTAJ
Wielki tłum ludzi protestował w marcu 2019 roku, gdy prezydent Fernández po raz pierwszy ogłosił swoje plany legalizacji aborcji na żądanie. Podobnie było w 2018 roku, gdy olbrzymie protesty powstrzymały podobną propozycję zmiany prawa.
W ostatni wtorek 17 listopada br. prezydent Argentyny Alberto Fernández na nowo podjął inicjatywę legalizacji zabijania poczętych dzieci. Zgłosił swój projekt ustawy do Kongresu i ogłosił, że spełnia swoją obietnicę, a przyczyną opóźnienia była pandemia COVID-19.
Oświadczył przy tym wyjątkowo przewrotnie: Legalizacja przerywania ciąży ratuje życie kobiet i chroni ich zdolności rozrodcze, na które często mają wpływ nielegalne, niebezpieczne aborcje, ale wprowadzenie tego prawa nie zwiększy liczby aborcji, ani ich nie wspiera.
Problem w tym, że to chwyt propagandowy, który kompletnie rozmija się z rzeczywistością. Aborcja niszczy zdrowie kobiet, a nawet zagraża życiu, niezależnie od tego czy jest legalna, czy nie. Powikłania często prowadzą do problemów z płodnością i powodują wiele długoterminowych schorzeń. Natomiast mówienie o ratowaniu życia w kontekście legalizacji zabijania poczętych dzieci jest niezwykle ironiczne. Poza tym legalizacja zawsze powoduje wzrost liczby przypadków oraz wzrastającą akceptację ze strony społeczeństwa, gdyż wiele osób jest przekonanych, że jak coś jest legalne, to oznacza, że również jest dobre.
Instruowani przez organizacje międzynarodowe aktywiści ruchów aborcyjnych twierdzą, że na skutek nielegalnych aborcji w Argentynie corocznie umiera lub bardzo ciężko choruje około 40 000 kobiet. Właśnie do tej propagandy odwołuje się prezydent Fernández.
Przypomina to sytuację przed legalizacją aborcji w USA, na zwracał uwagę nawrócony aborcjonista Bernard Nathanson. Zwolennicy aborcji twierdzili wówczas, że na skutek nielegalnej aborcji w USA umierają setki tysięcy tysiące. Nikt tego nie sprawdzał i ludzie powtarzali te kłamstwa i stanowiło element socjotechniki społecznej. W rzeczywistości liczby te były bardzo niewielkie.
Argumentacja, że aborcja legalna jest bezpieczna, a nielegalna nie, jest typowym chwytem propagandowym stosowanym w wielu krajach. Do tego dochodzi podawanie znacznie zawyżonej liczby tych nielegalnych aborcji, co ma na celu wmawianie absurdalnej tezy, że jeżeli ludzie łamią prawo, np. nagminnie kradną, to należy to przestępstwo jak najszybciej zalegalizować, gdyż wskazuje na poważny problem społeczny, który po zalegalizowaniu zniknie (!). Jest to nielogiczne, ale rozgrywane propagandowo przyczyniało się do legalizacji aborcji w wielu krajach. Zadziwiające, że po tylu latach te same chwyty znowu się stosuje tym razem w Argentynie.
Coraz więcej badań wskazuje także, że problemem zdrowia kobiet jest niski poziom opieki okołoporodowej, a nie przerywanie ciąży w warunkach szpitalnych. Na przykład prof. Michelle Oberman z Uniwersytetu Santa Clara stwierdza, że była bardzo zaskoczona wynikami badań nad poaborcyjnymi powikłaniami, które prowadziła w Salwadorze, gdzie jedynym dopuszczalnym wyjątkiem jest ratowanie życia matki. Spodziewała się znaleźć mnóstwo przypadków śmierci kobiet po nielegalnych aborcjach, w rzeczywistości jednak wcale ich nie ma. Po prostu zwolennicy aborcji szukają argumentów, aby obalić zakaz przerywania ciąży posługując się półprawdami i manipulacją faktami.
Więcej o sytuacji pro-life w Salwadorze TUTAJ
Międzynarodowe grupy proaborcyjne wywierają intensywny nacisk na prezydenta Fernandeza i Kongres Argentyny w celu wprowadzenia ustawowej legalnej aborcji na żądanie. Coraz większą presję wywierają oddziały krajowe Amnesty International.
Więcej na temat zmiany polityki Amnesty International w kierunku promowania aborcji TUTAJ
Czas pożegnać się z dziesięcioleciami łamania praw seksualnych i reprodukcyjnych - oświadczyła Mariela Belski, dyrektor wykonawczy Amnesty International Argentina. – Legalizacja aborcji jest imperatywem praw człowieka i koniecznym krokiem w kierunku stawania się raz na zawsze bardziej równym społeczeństwem – dodała.
Pomimo wielu usiłowań i zabiegów w prawie międzynarodowym nadal nie ma czegoś takiego jak prawo do aborcji jako realizacją prawa człowieka. Jest to ukrywane pod sloganem „zdrowie reprodukcyjne” i nieustannie jest kontestowane podczas wielkich kongresów międzynarodowych. Natomiast proaborcyjni liderzy swobodnie się na to nieistniejące prawo powołują, aby wywołać wrażenie, że jest ono oczywiste i obligatoryjne.
Oficjalnie nie są jeszcze znane szczegóły ustawy zgłoszonej przez prezydenta Fernándeza. Jednakże media już piszą, że obejmuje ona legalną aborcję na życzenie do 14 tygodnia ciąży.
Źródło: Life News, opracowanie własne – 18 listopada 2020 r.