Sprawy społeczne zajmują ważne miejsce w nauczaniu kard. Stefana Wyszyńskiego. Treści te podejmował także w kazaniach. W jednym z nich, wygłoszonym 18 stycznia 1976 r., rozwinął temat relacji rodziny i narodu.
Jak podkreślił, „istnieje swoista, biologiczna wspólnota i więź między rodziną a narodem oraz ich wzajemna służba sobie. Doświadczenie poucza nas, że brak tej więzi powoduje wynaturzenie albo rodziny, albo narodu”.
Kardynał zauważył na przykładzie środowisk emigracyjnych, że „rodzina żyjąca poza narodem, niemająca świadomości swoich praw w narodzie, jak również niewypełniająca swoich w nim obowiązków na odcinku etyki i moralności publicznej – zawodzi”.
Zaznaczył, że w drugą stronę też działa ta zależność – naród bez rodziny ginie, a jeśli w narodzie rodzina zostanie rozłożona, zacznie on zanikać.
„Rodzina to podstawowa, najbardziej trwała komórka społeczna. To jest nie tylko siła twórcza, biologiczna, ale też siła moralna, wychowawcza, społeczna i obywatelska. Dlatego też rodzina jest naturalnym sprzymierzeńcem narodu. Ona stoi na straży jego życia. Ona też tworzy w nim więź społeczną, nie tylko rodową. Rodzina jest zasadniczym elementem w budowaniu podstaw trwałości bytu narodowego. Może zachwiać się byt narodu, ale wówczas trwa jeszcze rodzina. Ona też jest pierwszą szkołą wychowania do współpracy i obowiązkowości. Doświadczenia współczesnych pedagogów polskich dowodzą, że rodzina nawet najtrudniejsza, najbardziej konfliktowa, więcej jeszcze przekazuje dzieciom aniżeli dom specjalny czy też dom dziecka” – tłumaczył prymas.
Ta relacja narodu i rodziny sprawia, że obie te instytucje stanowią dla siebie wzajemną ochronę.
„W ciężkich czasach bytu narodowego, gdy nie mieliśmy wolności politycznej, naród ze wszystkimi swoimi wartościami chronił się w zaciszu i dyskrecji życia rodzinnego. Pamiętam, jak będąc małym chłopcem, uczyłem się w domu historii Polski na 24 obrazkach, które ojciec mój wyciągał gdzieś z ukrycia. Czytaliśmy tę książkę podczas długich zimowych wieczorów. Jakże wiele z tamtych czasów zapadło mi w duszę do dziś dnia” – wspominał prymas.
Naród powinien więc chronić rodzinę i ją wspierać. Bez takich działań szkodziłby sam sobie.
„Naród musi uznać prawa rodziny, a zwłaszcza prawo do jej trwałości. I nic z tego przeciwko temu podejmować nie może, bo szkodziłby sam sobie. Na służbie rodziny musi być cały dorobek narodu – jego język, dzieje, obyczaj i tradycje” – zaznaczył kardynał.
Jak tłumaczył, rodzina powinna być uprzywilejowana przez naród i państwo.
„Chodzi tu o uprzywilejowanie prawno-społeczne. To znaczy, że system prawa państwowego, sankcjonowanego przez naród, musi sprzyjać rodzinie, jej trwałości, bytowi i zadaniom wobec młodego pokolenia Polski. Naród jest w stanie i ma obowiązek wesprzeć rodzinę, zwłaszcza w wypełnianiu jej podstawowych zadań, którym niekiedy sama podołać nie może. Mam na myśli ochronę obyczaju rodzinnego, społecznego, kultury narodowej i tradycji, które nie są dziś właściwie docenione”.
Kardynał podkreślił, że ważne jest też wsparcie gospodarcze rodziny.
„Uprzywilejowanie rodziny przez naród wyraża się też w prymacie gospodarczym rodziny. Już od kilkudziesięciu lat w zakresie prawa ustrojowego, konstytucyjnego, poruszany jest problem, czy przedstawicielstwo polityczne, a więc także prawo do głosowania, ma być indywidualne czy też rodzinne. Stawia się postulat, aby ojciec rodziny korzystał w wyborach z tylu głosów, ile dzieci ma na swoim utrzymaniu. Jest to przejaw poszukiwania sprawiedliwości wymiennej i bardziej może tej słuszności, którą Rzymianie nazwali aequitas socialis, niż prawa – ius, lex. Katolicka nauka społeczna wiele uwagi poświęca temu zagadnieniu, podkreślając prawo ojca do pracy, prawo do zapłaty rodzinnej, gdy ma on na utrzymaniu rodzinę, zwłaszcza liczną, oraz obowiązek udzielenia dodatkowej pomocy matce pracującej i wychowującej dzieci”.
Poruszył także kwestię pracy kobiet i wynagrodzenia za nią.
„Wracam do myśli, którą już kilkakrotnie poruszałem w różnych przemówieniach. Oto we współczesnych ustrojach praca kobiet, na skutek ich wysokich kwalifikacji naukowych czy zawodowych, jest niekiedy konieczna. Wówczas kobieta zatrudniona jest w pełnym wymiarze godzin, tak iż nie może wypełnić wszystkich swoich obowiązków wychowawczych i rodzinnych. Czy nie zasługuje ona w takiej sytuacji na to, aby skoro jej praca jest konieczna dla społeczeństwa pracowała na pół etatu, pobierając wynagrodzenie za pełny etat? Przecież wychowując młode pokolenie także pracuje dla dobra narodu. Jest to problem ciągle otwarty. W katolickiej nauce społecznej zagadnienie to bardzo często powraca, podobnie jak sprawa zapłaty rodzinnej za pracę”.
Ze słów prymasa przebija wielka troska zarówno o rodzinę, jak i o naród. Był on człowiekiem, który rozumiał, jak ważną funkcję spełnia rodzina, dlatego apelował o wspieranie jej na wszystkich płaszczyznach. Chociaż struktura polskiego społeczeństwa uległa zmianom, rozważania prymasa i wołanie o wspieranie rodzin pozostają aktualne.
[Za: opoka.org.pl z 23.03.2022]