W Wielkiej Brytanii według rządowych danych dotyczących zdrowia nastąpił ogromny wzrost liczby hospitalizacji z powodu upowszechniania pigułek aborcyjnych drogą wysyłkową po teleporadzie, bez badania lekarskiego. Według tych danych ponad 10 000 kobiet, które otrzymały te środki farmakologiczne drogą pocztową, potrzebowało leczenia szpitalnego, czyli ok. 1 na 17. To jest bardzo wysoki poziom zagrożenia ich zdrowia.
37-letnia kobieta z Middlesbrough w Teesside w Anglii opowiedziała o swoim koszmarnym doświadczeniu po aborcji farmakologicznej. Jej historię opublikowała miejscowa gazeta Teesside Live. Kobieta ta, ze zrozumiałych względów, chciała pozostać anonimowa, co uszanowano. Nazwijmy ją umownie Jane. Podkreśla ona, że nie chce, aby to samo, co jej, albo nawet gorzej, przytrafiło się jakiejkolwiek innej kobiecie.
Na początku 2018 roku Jane stwierdziła, że jest w ciąży. Poszła do swojego lekarza, który potwierdził ten fakt. Powiedziała mu, że boi się porodu, bo ma problemy ze zdrowiem. W Wielkiej Brytanii aborcja na żądanie jest dozwolona do 24 tygodnia ciąży, więc lekarz skierował ją do placówki aborcyjnej BPAS.
W ósmym tygodniu ciąży podano jej tam pigułkę aborcyjną, którą musiała zażyć na miejscu. Kolejną tabletkę miała przyjąć w domu. Zaręczano, że jest to środek całkowicie bezpieczny i dający możliwość zachowania prywatności.
Przez następne dwa tygodnie czuła, że coś nie jest w porządku. Wielokrotnie dzwoniła do centrum aborcyjnego. Zapewniano ją, że to jest normalne. Krwawiła przez trzy miesiące, ale w placówce aborcyjnej zakwalifikowano to jako bardzo długą menstruację. Z powodu złego samopoczucia wykonano jej badanie tomograficzne w tym centrum, ale w tym czasie z powodu bardzo złej pogody większość pracowników nie dotarła do pracy, więc wyniki tego badania zanalizowano później. Poinformowano ją telefonicznie, że w macicy pozostało trochę tkanki, ale nie powinna się tym martwić.
- Pewnego dnia, gdy robiłam zakupy, dostałam drgawek, pot spływał mi z twarzy, czułam się okropnie/ Doszłam do samochodu i zadzwoniłem do mojego lekarza rodzinnego. Moje ciśnienie krwi „przerosło dach”, więc od razu wysłali mnie do szpitala.
Lekarze odkryli, że w macicy nadal znajdują się pozostałości tkanki. Byli zaskoczeni, że pacjentka jeszcze nie jest stanie krytycznym, ale niewiele brakowało. Wystąpiło poważne zagrożenie sepsą. Odesłano ją z powrotem do centrum aborcyjnego, gdzie jak twierdzi dano jej kolejne pigułki, tym razem skurczowe.
Jane zdecydowała się opowiedzieć swoją historię sprzed czterech lat, gdyż w ciągu ostatniego roku inspektorzy z brytyjskiej Komisji ds. Jakości Opieki stwierdzili liczne, poważne błędy medyczne w tym centrum aborcyjnym. . Jane podkreśla swoją obawę, że inne kobiety mogą umrzeć.
- Teraz już jestem s stanie o tym rozmawiać i nie płakać, ale to było jak kara za złą decyzję, którą podjęłam. Chcę opowiedzieć, co mi się przydarzyło, bo może moja historia komuś pomoże– powiedziała.
Centrum aborcyjne nadal się reklamuje, że , zapewnia bezpieczną, wysokiej jakości, dostępną opiekę aborcyjną wszystkim, którzy jej potrzebują. Aborcja nie należy jednak do opieki zdrowotnej. Jej celem jest zamierzone zabicie dziecka w okresie prenatalnym, ponadto często poważnie rani, a nawet powoduje śmierć matki.
W Stanach Zjednoczonych Urząd ds. Żywności i Leków (FDA) stwierdził, że zażycie pigułki aborcyjnej w latach 2000-2018 jest przyczyną co najmniej 26 zgonów kobiet i 4000 poważnych komplikacji. Pomimo tego, za rządów prezydenta Baracka Obamy, FDA przestała wymagać zgłaszania poważnych (ale nie śmiertelnych). powikłań po zastosowaniu aborcji farmakologicznej. Tak więc liczby te z pewnością są znacznie wyższe.
W Polsce pigułka aborcyjna nie jest dopuszczona do stosowania, gdyż polskie prawo chroni zdrowie i życie kobiet. Jednak kilka organizacji feministycznych prowadzi w Polsce kampanię informacyjną, w jaki sposób można zakupić te tabletki. Są one dostarczane anonimową przesyłką, najczęściej z Holandii. Akcji patronuje agresywna proaborcyjna organizacja Kobiety na Falach. Ostatnio nasiliła się akcja promocyjna pigułki aborcyjnej dla uchodźczyń z Ukrainy, które znalazły schronienie w Polsce. Reklama, również w mediach, mówi o łatwym pozbyciu się problemu dzięki zastosowaniu bezpiecznej pigułki.
Nie jest to ani łatwe, ani bezpieczne! Nikt też nie ponosi odpowiedzialności za narażanie tych kobiet na poważne powikłania, a nawet śmierć.
Organizacje feministyczne, upowszechniające pigułkę aborcyjną, oświadczyły ostatnio, że pomogły już 550 Ukrainkom. Jeżeli co najmniej u jednej na 17 kobiet następują poważne powikłania, to co najmniej 32 kobiety w ciężkim stanie musiały trafić do polskich szpitali. Lekarze ofiarnie i skutecznie je ratują, a my wszyscy, jako podatnicy, za to płacimy.
Powyższa historia Jane pokazuje, jak olbrzymia jest łatwowierność kobiet, brak odporności na propagandową reklamę oraz kompletny brak wiedzy.
Odpowiadając na tę sytuację opracowaliśmy informację na ten temat w języku polskim. Po skonsultowaniu z lekarzem ginekologiem, farmaceutą, psychologiem, prawnikiem i terapeutą tekst ten został opracowany w postaci pytań i odpowiedzi w dwustronicowej ulotce formatu A4. Jest ona umieszczona na naszej stronie internetowej, do pobrania i wydrukowania na domowej drukarce. Można ją znaleźć na naszej stronie w dziale – materiały do pobrania – https://www.hli.org.pl/pl/do-pobrania.html
Ulotka nosi tytuł: Pigułka aborcyjna – czy to jest bezpieczne? Staraliśmy się, aby była napisana w sposób jak najbardziej komunikatywny, rzeczowy i kompetentny, pokazując fakty i wynikające z nich problemy.
Przygotowaliśmy też ukraińską wersję tej informacji. Została ona przetłumaczona przez ukraińskich liderów obrony życia i współpracującego z nimi lekarza ginekologa. Jest umieszczona na stronie ukraińskiej HLI Polska i także można ją pobrać i samemu wydrukować.
Ukraińska ulotka do pobrania znajduje się na górze strony https://www.hli.org.pl/ukr/
Więcej informacji TUTAJ
Źródło: Life News, opracowanie własne – 7 lipca 2022 r.