Stewardessa z Teksasu Charlene Carter ma otrzymać ponad 5 milionów dolarów odszkodowania za zwolnienie z pracy w liniach lotniczych Southwest. Jego powodem był protest pracownicy przeciw przeznaczaniu pieniędzy związku pracowników transportu na proaborcyjną demonstrację.
W 2013 r. kobieta chciała odejść ze związku z powodu jego proaborcyjnego nastawienia - pisze lifenews.com. Musiała jednak nadal opłacać składki, by utrzymać pracę. W roku 2017 zaprotestowała w mailu do jednej z liderek związku przeciwko wydawaniu pieniędzy pochodzących ze składek na finansowanie proaborcyjnego marszu organizowanego w Waszyngtonie przez aborcyjnego giganta Planned Parenthood oraz stwierdzeniu, że związek reprezentuje wszystkie stewardessy linii Southwest. Choć przynależność do związku jest obowiązkowa, to jednak nie wszystkie stewardessy popierają aborcję - a już z pewnością nie popiera jej Charlene Carter. Po przeprowadzeniu rozmowy dyscyplinującej, podczas której skonfrontowano ją z jej wpisami na Facebooku, Carter została zwolniona z pracy pod zarzutem naruszenia zasad, dotyczących zastraszania i nękania w miejscu pracy oraz zasady dotyczących mediów społecznościowych.
Sąd najwyraźniej nie znalazł we wpisach Charlene Carter żadnego naruszenia zasad, skoro przyznał jej w sumie 5,1 mln dolarów odszkodowania (4,15 mln dolarów od linii Southwest i 950 tys. dolarów od związku). Pozwani zapowiadają odwołanie od tego wyroku.
- Żaden amerykański pracownik nie powinien obawiać się zwolnienia, zastraszania lub jakichkolwiek innych działań odwetowych tylko za to, że wypowiada się przeciwko wydawaniu własnych pieniędzy, rzekomo w jego imieniu, na promowanie programu, który uważa za odrażający” – oświadczył Mark Mix, prezes wspierającej Cherlene Carter organizacji National Right Work Foundation.
(Za: gosc.pl, liveaction.org)