Wszystko zaczęło się od wpisu na Facebooku, który Ajay Brewer, prowadzący małą kawiarnię w Richmond w stanie Wirginia, zamieścił po wyroku Sądu Najwyższego USA ws. aborcji. Niebawem internetową wizytówkę zdominowały negatywne i niepochlebne recenzje.
„Straszna obsługa… Właściciel jest śmieciem i nie opowiada się za prawami kobiet. Widzieliśmy, jak pluł na jedzenie dla klientów, a w lokalu ma karaluchy” – napisał jeden z internautów. Pod adresem Brewera padały także rasistowskie wyzwiska.
Ataki były tak silne, że związany z nimi stres odbił się na zdrowiu właściciela kawiarni. W niedawnym wpisie, opublikowanym podczas kolejnej wizyty w szpitalu, poinformował, że niestety jest zmuszony zamknąć lokal, który prowadził od siedmiu lat.
„Zrezygnowaliśmy z pogoni za pieniędzmi i bogactwem, aby odpłacić się miastu, które mnie stworzyło” – napisał Brewer na Facebooku. „Dlatego tak bolesne jest obserwowanie, jak moja społeczność odwraca się ode mnie plecami i staje z boku lub przyczynia się do tak wielu kłamstw i dezinformacji o mnie i mojej firmie” – dodał.
Zaznaczył, że jego rodzina nadal chce prowadzić firmę, ale tylko w ograniczonym zakresie i w innym mieście. Niedługo po tych informacjach na jego profilu pojawiła się oferta sprzedaży lokalu w Richmond.
W swoim wpisie Brewer podkreślał, że czuje smutek, bo wie, że nie tylko on padł ofiarą społecznego ostracyzmu po przyznaniu się do swoich poglądów. „Prawdziwe wolne społeczeństwo nie jest społeczeństwem, które usuwa nas za wyrażanie opinii, ale pozwala nam je swobodnie wyrażać i akceptuje nasze różnice” – przekonywał.
Zapowiedział, że nie przeprosi za bycie pro-life, że nic go nie złamie i mimo wszystko jest podekscytowany rozpoczęciem kolejnego rozdziału w swoim życiu.
[Za: lifenews.com, foxnews.com, opoka, zdj.unsplash.com/johnschno]