O niebezpiecznych następstwach legalizacji eutanazji i wspomaganego samobójstwa alarmują dwie czytelniczki w listach przesłanych do redakcji The Telegraph. Naiwnością jest wyobrażanie sobie, że taki rozwój prawa nie będzie wiązał się z wywieraniem presji na ludzi. Kanadyjka Susan Postill opisuje historię swojego krewnego, który potrzebował pomocy lekarza psychiatry. Kiedy mężczyzna próbował umówić się na wizytę, powiedziano mu, że najbliższy wolny termin jest dopiero za rok.
Należy przy tym zaznaczyć, że miał on już historię leczenia psychiatrycznego, powinien więc być potraktowany priorytetowo w dostępie do specjalisty. Jednocześnie inna znajoma pani Postill podjęła decyzję o eutanazji i bez większego problemu umówiła się na nią już w terminie dwóch tygodni. To zestawienie jasno pokazuje, jak legalizacja eutanazji wpływa na funkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej i jakie postawy wobec godności człowieka, i zakończenia życia buduje, skoro otrzymanie prawdziwego leczenia jest tak trudne, a tzw. medycznie wspomagane zakończenie życia jest tak łatwo dostępne. Ta historia jest uzupełniona ciekawą refleksją innej czytelniczki, Teresy Lynch. Kobieta przez wiele lat zajmowała się opieką nad osobami chorymi onkologicznie w Wielkiej Brytanii. Wskazuje, że zmiana prawa w kierunku legalizacji eutanazji może wzbudzić strach wśród osób starszych czy niepełnosprawnych. Z doświadczenia innych krajów Brytyjka wysnuwa oczywisty wniosek, że taki rozwój prawa pociąga za sobą praktykę wywierania presji na pacjentach, aby ratowali system opieki zdrowotnej i nie obciążali go niepotrzebnie kosztami swojego leczenia, skoro zamiast tego mogą łatwo zakończyć swoje życie. Dodatkowo byłaby to także ulga dla krewnych chorego, których może nie być stać na opłacanie jego opieki i leczenia. Ci, którzy chcą zmiany prawa, muszą wiedzieć, że zabezpieczenia okazują się zupełnie nieskuteczne w wielu miejscach, gdzie tzw. wspomagane samobójstwo jest legalne – pisze kobieta.
Teresa Lynch zauważa także, że w Kanadzie władze dopuszczają się swoistego szantażu wobec hospicjów, które odmawiają udostępniania procedury eutanazji, grożąc im pozbawieniem funduszy. Kierując się swoim doświadczeniem w opiece nad pacjentami onkologicznymi, Teresa Lynch zaznacza, że zmiana prawa na takie, które dopuszcza eutanazję, zdecydowanie nie jest tym, czego chcą chorzy. Jej zdaniem również wielu pracowników systemu opieki zdrowotnej nie zgodziłoby się na dalszą pracę, gdyby dopuszczono procedury tzw. eutanazji czy wspomaganego samobójstwa. Jest to sprzeczne z etosem ich zawodu i powołaniem. Kobieta stanowczo przestrzega, że w Wielkiej Brytanii dyskusja o eutanazji również zmierza w złym kierunku, tymczasem zmiana prawa jest zagrożeniem dla pacjentów i całego systemu opieki paliatywnej:
Wszyscy ludzie zasługują na prawdziwą troskę, a obowiązkiem państwa i ustawodawców jest ochrona społeczeństwa.
Ojciec Święty Jan Paweł II przypominał, że prawo cywilne nie może zastąpić prawa moralnego. Ustawy, które dopuszczają bezpośrednie zabójstwo niewinnych istot ludzkich, poprzez (…) eutanazję, pozostają w całkowitej i nieusuwalnej sprzeczności z nienaruszalnym prawem do życia.(EV, nr 72)
Postępująca utrata wrażliwości na Boga i drugiego człowieka sprawia, że człowiek nie potrafi autentycznie pochylić się nad sensem swojego istnienia. Wykorzystując zdobycze techniki, pragnie programować i kontrolować koniec życia ludzkiego. W epoce, w której uroczyście proklamuje się nienaruszalne prawo osoby i publicznie deklaruje wartość życia, samo prawo do życia w praktyce jest łamane i deptane, w najważniejszych momentach istnienia człowieka, jakimi są narodziny i śmierć. Zauważamy jednocześnie, że najważniejsze ze wszystkich praw człowieka – prawo do życia, nie jest już gwarantowane na świecie. Coraz częściej słyszymy informacje o dokonywaniu eutanazji, o jej legalizacji, o nadużyciach o zakresie pozbawiania życia, o odmowach działań ratujących życie ludzi starych.
Problem eutanazji pojawia się zaś zawsze w relacji do cierpienia, które poniża, z którym człowiek nie umie sobie poradzić. W debacie publicznej przedstawia się tak zjawisko cierpienia, aby ukazać, że życie z cierpieniem nie ma sensu. Prezentowane jest jako nieznośny ciężar, od którego należy się za wszelką cenę uwolnić. W takim kontekście coraz silniejsza staje się pokusa tzw. eutanazji, czyli „zawładnięcia śmiercią” poprzez spowodowanie jej przed czasem. Ukazuje się eutanazję jako dobro społeczne, które można bardzo prosto i szybko osiągnąć. Prowadzi to do tego, że ludzie zaczynają tolerować, a co więcej popierać ustawy sprzeczne z godnością człowieka. Człowiek usiłuje dziś przyznać sobie absolutne prawo do rozporządzania swoim życiem i śmiercią. Mentalność tę kreują media, a głos Kościoła jest niesłyszalny – ponieważ jest niewygodny!
[Za: telegraph.co.uk/marsz.info, CMJPII, zdj. Unsplash/insung-yoon]