Sąd Okręgowy Warszawa-Praga skazał lewicową aktywistkę za pomocnictwo w tzw. aborcji farmakologicznej. Sędzia uznał Justynę Wydrzyńską z „Aborcyjnego Dream Teamu” winną przekazania środków poronnych kobiecie, która zamierzała zabić swoje nienarodzone dziecko. Sprawę do organów ścigania zgłosił mąż kobiety.
Sąd skazał proaborcyjną działaczkę na 8 miesięcy ograniczenia wolności poprzez prace społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Dobrze, że jest takie rozstrzygnięcie – powiedział poseł Bartłomiej Wróblewski. Sąd stanął po stronie życia – dodał polityk.
– Dlatego że ochrona życia nie jest tylko teoretyczną zasadą zapisaną w konstytucji, ale musi być w praktyce stosowana. Życie ludzkie musi być chronione, a więc tego rodzaju praktyki nie mogą być przez organy państwa akceptowane. Z jednej strony chodzi o policję i prokuraturę, a z drugiej strony – o sądy. Cieszę się, że sąd stanął po stronie życia. Na pewno organizacje aborcyjne, biznes aborcyjny nie zaprzestaną działać. Nie należy oczekiwać, że ta sprawa szybko zostanie rozwiązana, ale wyrok sądu jest pewnym sygnałem, jakie jest polskie prawo i że to prawo nie może być, nie będzie bezkarnie łamane – zaznaczył B. Wróblewski.
Aktywistka była oskarżona również o przechowywanie środków farmakologicznych z zamiarem wprowadzenia ich do obrotu bez zezwolenia. Justyna Wydrzyńska nie przyznała się do winy i twierdzi, że przekazując pigułki, kierowała się współczuciem i emocjami. W sprawie uczestniczył Instytut Ordo Iuris. Jak podaje, podczas rozprawy wyemitowano nagrania, w których Wydrzyńska przyznaje się, że od 16 lat udziela pomocy w tzw. aborcjach. Działaczka stwierdza również, że jeszcze raz popełniłaby ten sam czyn, za który była sądzona. Wyrok sądu jest nieprawomocny, oskarżonej przysługuje prawo apelacji.
[Za: radiomaryja.pl, zdj.unsplash/juanman61]