Od wieków ciąża była uznawana za naturalny stan kobiety. Zmieniono jednak definicję zdrowia i niektórzy zaczęli traktować ciążę jako chorobę. Ma to dalekosiężne skutki. Dziecko (którego według nich nie ma) stało się bakcylem, pasożytem, który trzeba usunąć, aby ratować zdrowie i życie kobiety. Tym samym niszczenie płodności zaczęto nazywać leczeniem, a groźne powikłania jako coś naturalnego, bo każdy lek ma przecież skutki uboczne. Pojawiło się nawet absurdalne hasło, że aborcja ratuje życie. Skutkiem jest narażanie zdrowia, a nawet życia kobiet przez zastosowanie uproszczonych procedur bezpieczeństwa, co zrobiła Agencja ds. Żywności Leków w USA.