Dwoje lub troje dzieci, gdy sytuacja finansowa będzie stabilna – tak deklarują respondenci uczestniczący w badaniach postaw Polaków względem rodzicielstwa i ojcostwa. Nadal praktyki religijne bardzo mocno przekładają się na spojrzenie na rodzinę.
Krzysztof bardzo często odbiera swoje niepełnosprawne dziecko z przedszkola. Prawie nigdy nikt tam z nim nie rozmawia. Wszelkie wiadomości otrzymuje od żony, która szczegółowo jest instruowana o postępach dziecka. „Czy to sprawiedliwe?” – pyta sam siebie i czuje wewnętrzną irytację.
To nie pierwszy raz, kiedy jako ojciec traktowany jest jak postać drugoplanowa. – Taki człowiek do spraw zadaniowych. Przywieź, odwieź, zarób, ale nie pytaj – i tak nie zrozumiesz. Poza tym – od kiedy ojcowie interesują się dzieckiem? – zdaniem Tomka ten stereotyp myślowy nadal pokutuje w naszym społeczeństwie, chociaż sytuacja coraz bardziej się zmienia.
– Może również dzięki działaniom portalu Tato.Net. Dzięki temu, że od 18 lat ten ruch zmiany społecznej wywiera wpływ na ojców i ogół społeczeństwa – mówi dr Dariusz Cupiał, członek Narodowej Rady Rozwoju i założyciel fundacji Tato.Net. – Tysiące mężczyzn przewinęło się przez nasze warsztaty, korzystało z wiedzy, narzędzi i inicjatyw do nich adresowanych. Na bazie tych doświadczeń rozwinęły się Ojcowskie Kluby Tato.Net, marka już dziś rozpoznawalna. Jest to placówka, która ma na celu gromadzenie i upowszechnianie wiedzy na temat ojcostwa, wypracowywanie innowacyjnej oferty edukacyjnej dla polskich ojców oraz wywieranie wpływu na instytucje kształtujące świadomość społeczną. Chodzi o to, by uznać odpowiedzialne ojcostwo za wartość powszechnie użyteczną, czyli za element dobra wspólnego. – Dzięki temu wizerunek ojca się zmienia. Ten wzorzec podąża w kierunku aspiracji, by stawać się mężczyzną, który potrafi poświęcać czas swojej rodzinie, zaspakajać pewne potrzeby, także emocjonalne, kontaktu z dzieckiem. To ważne, bo jeszcze niedawno ojciec swoją rolę widział tylko w obrębie potrzeb związanych z zaspokajaniem oczekiwań finansowych rodziny, a więc musiał zarabiać. Jednocześnie mógł być daleko, bo to „męska rzecz być daleko”. To na szczęście się zmienia i widzimy to w badaniach – podkreśla Dariusz Cupiał.
Cechy ojca, z którymi najczęściej identyfikują się mężczyźni posiadający dzieci, to wsparcie, wychowanie, okazywanie uczuć. To jeden z wniosków najnowszego raportu „Postawy Polaków wobec rodzicielstwa i ojcostwa”, przygotowanego w ramach inicjatywy Tato.Net. – To raport unikatowy, który powstał na próbie reprezentatywnej 1006 osób, ogólnopolskiej, więc mamy ogląd całego społeczeństwa, przynajmniej tej części, która korzysta z narzędzi internetowych, bo ankieta przeprowadzona była internetowo – mówi dr hab. Dariusz Wadowski z Wydziału Nauk Społecznych KUL, ekspert Tato.Net. Dodaje, że są to ważne badania, które pozwalają się wypowiedzieć na temat ogólnych tendencji występujących w naszym społeczeństwie. Zaletą tych badań jest również fakt, że najpierw w określonych grupach społecznych prowadzono luźne rozmowy, które dały podwaliny pod sformułowanie pytań do ankiety. Dotyczyły one m.in. planów prokreacyjnych, czynników sprzyjających i niesprzyjających posiadaniu dzieci. Pytano również o model ojcostwa, a także źródeł wiedzy o tym, jaki powinien być ojciec.
Blisko dziecka
– To oczywiste, że ojciec powinien być blisko dziecka, towarzyszyć mu, wchodzić z nim w bezustanną relację, kochać, ale też dawać odpowiednie wzorce – mówi Krzysztof, który wszystkich swoich synów starał się wychowywać w ten sposób. Doskonale wie, że to właśnie ojciec ma decydujący wpływ na wychowanie religijne młodego człowieka. Nie od dziś badania pokazują, że modlący się z dziećmi ojciec jest najlepszym umocnieniem dziecka w wierze. – Oczywiście wiele może się w życiu wydarzyć, mogą zaistnieć okoliczności, które spowodują, że młody człowiek oddali się od Kościoła, może nawet utraci wiarę. Jednak po moich dzieciach widzę, że jeśli żyło się w domu wiarą, to ona prędzej czy później odezwie się w sumieniach i nawróci nawet te najbardziej zbuntowane dzieci.
To nie jest odosobnione myślenie. – Najbardziej pozytywnie zaskoczyło mnie to, jak wiele w kontekście postaw rodzicielskich i poglądów na ojcostwo zależy od religijności. Jeśli spojrzymy na poszczególne tematy poruszone w raporcie, zauważymy, że poglądy ludzi w dużym stopniu zależą od religijności, w mniejszym od płci, wieku czy miejsca zamieszkania – zaznacza dr Wadowski. Wystarczy się przyjrzeć raportowi, by zobaczyć, że osoby często chodzące do kościoła należą do najlepiej oceniających swoją ogólną radość z życia, swoje relacje z małżonkiem/partnerem, relacje z dziećmi oraz swoje życie towarzyskie. Również ci, którzy częściej modlą się prywatnie, lepiej oceniają swoją ogólną radość z życia, relacje z małżonkiem/partnerem i życie towarzyskie.
Co dalej z dzietnością?
– Ważne, że prawie trzy czwarte badanych osób posiada dzieci, a prawie połowa mieszka ze swymi dziećmi. Najczęściej mają dwoje dzieci, przy czym przeważnie są one już dorosłe. Co trzecia osoba, która nie ma dzieci, planuje ich posiadanie w przyszłości. Natomiast te osoby, które już są rodzicami, najczęściej nie planują mieć kolejnych dzieci – wylicza Dariusz Cupiał. Tym, co jednak niepokoi założyciela fundacji, jest fakt, że dla wielu osób barierą nie do pokonania jest pewien rodzaj stabilizacji. Ważne jest mieszkanie, odpowiednie zabezpieczenie materialne. Z badań wynika, że najważniejszymi kwestiami utrudniającymi decyzję o posiadaniu dzieci są: „zbyt młody wiek, brak odpowiedniego ojca/matki, brak odpowiednich warunków mieszkaniowych”. Istotna jest także „niestabilna sytuacja życiowa” oraz „kwestie zdrowotne/niepłodność”. Czynnikami sprzyjającymi posiadaniu dzieci są przede wszystkim: „stabilność zatrudnienia ojca, osiągnięcie przez rodziców stabilności w życiu, samodzielne mieszkanie, płatne urlopy rodzicielskie i satysfakcjonująca finansowo praca”. Natomiast posiadaniu dzieci nie sprzyjają: „niskie dochody rodziców, samotność potencjalnego rodzica/brak partnera, posiadanie trojga lub więcej dzieci, nieformalność związku rodziców i kolejny związek, nowa rodzina jednego z partnerów”. Dzieci postrzegane są również jako poważne obciążenie finansowe, dlatego tak ważna jest wspomniana stabilizacja życiowa. Stąd też zmienia się wiek, w którym przyszli rodzice myślą o przyjęciu na świat potomstwa, i jest to raczej późne rodzicielstwo.
Dzieci Krzysztofa pojawiły się na świecie, kiedy był po czterdziestce. – To nie był mój plan na życie. Ono samo się tak ułożyło. Czy to problem? Nie. Byłem ustabilizowany finansowo, miałem już pewne doświadczenie życiowe i chęć założenia pełnej rodziny. Kiedy na świat przyszło pierwsze dziecko, w ogóle nie myślałem o wieku, ale przy ostatnim, które rodziło się, gdy miałem prawie 50 lat, pojawiła się pewna obawa – mówi. Podkreśla, że ma duże zaufanie do Boga i wie, że być może taki jest Boży plan na jego życie, więc jest przekonany, że da radę odchować dzieci. Czasem jednak, kiedy widzi, że koledzy „z jego półki” odchodzą, a pokolenia jego rodziców już prawie nie ma, wtedy zastanawia się, czy wprowadzi wszystkie dzieci w dorosłość. I to jest niestety druga strona późnego rodzicielstwa: lęk.
Mężczyźni chcą mieć dzieci
Czy zaskakiwać może fakt, że mężczyźni bardziej niż kobiety opowiadają się za stwierdzeniem: „Żyjemy po to, by przekazywać życie, dlatego ważne jest dla każdego, by mieć dzieci”? Najbardziej zgadzają się z nim respondenci w wieku 56–74 lata, mieszkający w miastach od 50 do 500 tys. mieszkańców, mający dzieci (zarówno ci, którzy mieszkają z dziećmi, jak i ci, którzy z nimi nie mieszkają), uczęszczający do kościoła przynajmniej raz w tygodniu i modlący się przynajmniej dwa razy w tygodniu. Najsłabszy poziom zgodności z tym stwierdzeniem odnotowano wśród osób niechodzących do kościoła i niemodlących się. Również akceptacja stwierdzenia: „Późne rodzicielstwo jest lepsze, bo wtedy jest dojrzałe i stabilne” nie jest istotnie statystycznie zróżnicowana, z wyjątkiem jednego czynnika: częstotliwości uczęszczania do kościoła, przy czym najwyższą wartość wskaźnika odnotowano w przypadku osób chodzących do kościoła raz/dwa razy w miesiącu.
– Jest jeszcze jedna rzecz, która może budzić zadowolenie – mówi Dariusz Cupiał i wskazuje na relatywnie najwyższą akceptację badanych osób względem stwierdzenia, że Kościół katolicki jest dla nich autorytetem w kwestiach rodziny i wychowania dzieci. – Mimo że zręby kultury katolickiej zostały w jakiś sposób wstrząśnięte, to jednak czynnik deklaratywnej wiary ma nadal dla respondentów znaczenie – i to cieszy.
Najważniejszy wzór – ojciec
Co dalej? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Doktor Wadowski wskazuje, że teraz instytucje, które mają jakikolwiek wpływ na model rodziny, powinny przyjrzeć się tym badaniom i wykorzystać je do kształtowania zadań, ukierunkowanych na rodziny. – Chodzi o to, by instytucje świeckie oraz kościelne w taki sposób budowały swoje programy, np. katechetyczne, by były one tworzone z pożytkiem dla rodziny i uwzględniały ten model rodzicielstwa, ojcostwa, który coraz bardziej się zmienia. Nawet jeśli przemiany kulturowe zaszły już bardzo daleko, trzeba pokazywać i przypominać, że najważniejszymi wartościami uznawanymi przez osoby biorące udział w badaniach są rodzina i miłość.
– Również w rodzinie trzeba dzieci odpowiednio kształtować. Muszą czuć, jak ważna jest rodzina oraz miłość, która ją spaja – dodaje Krzysztof, podkreślając jeszcze jeden punkt raportu: Najważniejszym źródłem wiedzy o tym, jaki powinien być tata, jest własny ojciec.
[Za: wiara.pl, zdj. Unsplash/Juliane Liebermann]