Burzliwa dyskusja o pigułce "dzień po" na receptę zdominowała posiedzenie komisji zdrowia. Minister zdrowia wyjaśniał, że nowe zasady przywrócą normalność i umożliwią kobietom, szczególnie tym najmłodszym, konsultację decyzji z lekarzem. Posłowie PiS przypomnieli, że pigułka jest niebezpieczna i ma działanie poronne. Natomiast opozycja przekonywała, że przyjęcie projektu zamknie kobietom dostęp do pigułki w odpowiednim czasie, co doprowadzi do wzrostu liczby aborcji.
W czwartek, 6 sierpnia, sejmowa komisja zdrowia rozpatrywała projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej. Wśród proponowanych prze resort zdrowia zmian znalazł się zapis o sprzedaży pigułki "dzień po" (tzw. antykoncepcja awaryjna) wyłącznie na receptę. Ponadto do projektu włączono przepisy ułatwiające dostęp do niestandardowej terapii w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia. Posłowie dyskutowali tylko o nowych zasadach dystrybucji pigułek.
Projekt przedstawił minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Stwierdził, że powrót do zasady dostępności pigułek "dzień po" na receptę pozwoli kobietom na uzyskanie porady lekarskiej i skonsultowanie, czy zastosowanie preparatu nie wpłynie negatywnie na zdrowie.
W czwartek, 6 sierpnia, sejmowa komisja zdrowia rozpatrywała projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej. Wśród proponowanych prze resort zdrowia zmian znalazł się zapis o sprzedaży pigułki "dzień po" (tzw. antykoncepcja awaryjna) wyłącznie na receptę. Ponadto do projektu włączono przepisy ułatwiające dostęp do niestandardowej terapii w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia. Posłowie dyskutowali tylko o nowych zasadach dystrybucji pigułek.
Projekt przedstawił minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Stwierdził, że powrót do zasady dostępności pigułek "dzień po" na receptę pozwoli kobietom na uzyskanie porady lekarskiej i skonsultowanie, czy zastosowanie preparatu nie wpłynie negatywnie na zdrowie.
Minister zwrócił uwagę, że obecnie hormonalne środki antykoncepcyjne są z zasady wydawane na receptę. Przywołał także opinię Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych i Europejskiej Agencji Leków, w której podkreślono, że antykoncepcja hormonalna to "środki o działaniu silnym, potencjalnie niebezpieczne, wchodzące w wiele interakcji".
Szef resortu zdrowia wyjaśnił posłom mechanizm działania pigułki „dzień po”. Tłumaczył, że preparat może "w zależności od momentu, w którym został przyjęty, oznaczać, że dalszy rozwój ciąży nie jest możliwy". Przypomniał ponadto, że na receptę wydaje się wiele leków, które należy przyjąć jak najszybciej, np. ratujące życie pacjentów w sytuacji wstrząsu anafilaktycznego.
Posłowie opozycji krytycznie oceniali projekt. Przekonywali, że kobiety mogą nie mieć możliwości uzyskania recepty w czasie, który zagwarantuje skuteczność stosowania tabletek, a to z kolei doprowadzi do zwiększenia liczby aborcji. . "Wracamy do średniowiecza, nowoczesną medycynę XXI w. zastępuje ideologia" - mówiła Monika Wielichowska z PO.
Co gorsza, opozycja atakowała ministra personalnie. Posłowie PO pytali, czy podtrzymuje deklarację, że nie przepisałby pigułki "dzień po" także zgwałconej kobiecie. "Ja się nigdy w życiu nie spodziewałem tego typu słów z ust ministra, polityka, ojca" - mówił Arłukowicz.
"Nie widzę żadnych okoliczności, żeby zabić dziecko, niezależnie od tego, w jakich okolicznościach ono się poczęło. To jest moje stanowisko. I jeżeli chodzi o moje rodzinne sprawy, to ktoś się pytał, czy mam córkę - mam cztery córki i jeszcze dużo więcej wnuczek. I w każdym takim przypadku - oświadczam to uroczyście - gdyby doszło do takiego strasznego nieszczęścia, o jakim państwo mówią, to z całą pewnością otoczyłbym miłością swoje dziecko i swojego wnuka" - powiedział Konstanty Radziwiłł. "To jest moje stanowisko. To nie ma nic wspólnego z moją funkcją. Mam prawo do tego, żeby trzymać się swojego sumienia i nie zostawiać (...) go przed gabinetem" - dodał minister.
Na posiedzeniu komisji głos zabierali także działacze pro-choice oraz organizatorki tzw. czarnego protestu. "Nie chcecie aborcji, straszycie cały czas całkowitym zakazem, ale robicie wszystko, żeby kobiety stały przed takimi wyborami. Zabieracie nam ratunek, nie traktujecie nas jak ludzi" - jedna z działaczek starała się wzbudzić poczucie winy zwolenników ograniczenia dostępu do wczesnoporonnej pigułki.
Na posiedzeniu komisji głos zabierali także działacze pro-choice oraz organizatorki tzw. czarnego protestu. "Nie chcecie aborcji, straszycie cały czas całkowitym zakazem, ale robicie wszystko, żeby kobiety stały przed takimi wyborami. Zabieracie nam ratunek, nie traktujecie nas jak ludzi" - jedna z działaczek starała się wzbudzić poczucie winy zwolenników ograniczenia dostępu do wczesnoporonnej pigułki.
Obrady miały burzliwy przebieg. Przewodniczący komisji Bartosz Arłukowicz (PO) ogłosił nawet przerwę, by uspokoić emocje. W końcu po trzygodzinnej dyskusji posiedzenie komisji zostało przerwane.
Komisja nie zajęła się regulacją procedury ratunkowego dostępu do technologii lekowych w sytuacji, gdy u ciężko chorego pacjenta wyczerpano już wszystkie możliwe dostępne technologie medyczne finansowane ze środków publicznych, a zastosowanie nowej terapii jest uzasadnione i wynika ze wskazań aktualnej wiedzy medycznej.
[Na podstawie serwisu informacyjnego PAP via Deon - 06.04.2017 r.]
Zdjęcie: Sejm RP (Paweł Kula) - DP