Kobieta, która prześwietlała się po urazie pleców usłyszała, że na zdjęciu rentgenowskim widoczna jest wkładka domaciczna (IUD) umiejscowiona w jamie brzusznej. Przed dziesięciu laty ginekolog nie mógł jej znaleźć i stwierdził, że prawdopodobnie wypadła.
Wkładka to środek antynidacyjny przeznaczony do umieszczenia w macicy, gdzie zmienia właściwości śluzówki (endometrium) i przeciwdziała zagnieżdżeniu zarodka, co powoduje jego śmierć.
U 3-5 proc. kobiet, zwłaszcza w pierwszych 3 miesiącach stosowania, może dojść do całkowitego lub częściowego wypadnięcia wkładki.
Innym, znacznie poważniejszym powikłaniem jest perforacja macicy i migrowanie wkładki do miednicy, jamy brzusznej, przewodu pokarmowego czy pęcherza. Taka sytuacja wymaga interwencji chirurgicznej i usunięcia wkładki z wnętrza organizmu.
Trzydziestolatka zdecydowała się na wkładkę domaciczną w 2007 r., po urodzeniu kolejnego dziecka. Kiedy udała się na wizytę kontrolującą umiejscowienie wkładki, lekarz nie mógł jej znaleźć. "Wypadła" – powiedział pacjentce. Kiedy kobieta oponowała: przecież jej nie zauważyła. Lekarz zapewnił ją, że wypadnięcie czasami zdarza się bez zauważania. Nie zaproponował jednak założenia drugiej wkładki, ale sterylizację.
Przez następną dekadę kobieta odczuwała niewielkie dolegliwości bólowe. Nie były one jednak na tyle silne, by wymagały wizyty u lekarza. "Nie miałam pojęcia, że to było we mnie przez prawie 11 lat" - powiedziała dziennikowi „The Post”. Zdjęcie rentgenowskie opublikowała na Facebooku.
[Tłumaczenie i opracowanie własne HLI Polska na podstawie serwisu informacyjnego Fox News/ Health (A.Hein) – 13.02.2019 r.]
Zdjęcie: Melinda Nichols/ Facebook