„Washington Post” opublikował historię Danielle Rizzo, lesbijki, która urodziła dwoje dzieci, kupując nasienie od dawcy w tzw. banku spermy. Jej synowie mają obecnie 7 i 6 lat, ale są obciążeni dziedzicznym autyzmem. Okazało się, że na to schorzenie cierpi kilkanaścioro dzieci, rozsianych po całych Stanach Zjednoczonych i Europie. Wszystkie zostały poczęte dzięki zakupowi i wykorzystaniu nasienia od tego samego dawcy. Wiele z nich ma potwierdzone diagnozy ADHD, dysleksji, zaburzeń układu nerwowego, padaczki i innych zaburzeń rozwojowych oraz trudności w nauce.
Sprawa trafiła do sądu, ponieważ dotyczy umowy kupna-sprzedaży, która wiąże się z określoną rękojmią i gwarancją. Zasady te jednak są żałośnie nieodpowiednie w sprawach dotyczących prokreacji, gdyż dziecko jest traktowane jak gwarantowany towar.
Banki nasienia proponują szeroką ofertę dawców nasienia, z której kobieta może dowolnie wybierać. Podobnie było w przypadku Rizzo. Wybrała dawcę nr H898, blondyna o niebieskich oczach, przystojniaka ze stopniem magistra, opisywanego przez niektóre kobiety jako „gorącego”. Dawca nie zgłosił żadnych poważnych problemów zdrowotnych, chociaż Rizzo twierdzi, że w rzeczywistości zdiagnozowano u niego ADHD i otrzymał specjalne wsparcie terapeutyczne dla dzieci z trudnościami w nauce.
Podobne sytuacje zdarzały się także wcześniej. W 2011 roku stwierdzono, że jeden z dawców nasienia przekazał potencjalnie śmiertelną chorobę serca 24 potomkom. W 2012 r. Duńczyk przekazał ciężką chorobę genetyczną co najmniej pięciorgu dzieciom spośród 43 poczętych z jego nasienia. Jedna z matek „dziecka na zamówienie” podczas wywiadu dla BBC, powiedziała, że banki nasienia zarabiają na tym dużo pieniędzy. I na nich spoczywa obowiązek upewnienia się, że produkt jest, że tak powiem, nie w porządku”.
Produkt „że tak powiem”, jest ludzkim dzieckiem = człowiekiem.
Z punktu widzenia prawa i ochrony konsumentów z pewnością można argumentować, że banki nasienia potrzebują surowszych regulacji, aby wykonywały badania genetyczne, ale łatwiej to powiedzieć niż zrobić. Kompleksowy test dawcy na wszystkie dziedziczne choroby genetyczne praktycznie jest niewykonalny. Nie ma testów na wszystkie możliwe dziedziczne schorzenia. W USA prawo wymaga tylko testowania chorób zakaźnych, a cała reszta jest pozostawiona w gestii banków nasienia.
Niedawno bank spermy w Nowym Jorku został oskarżony o świadome sprzedawanie nasienia, które nie zostało odpowiednio przebadane pod kątem chorób genetycznych, co potencjalnie mogło dotyczyć tysięcy potomków.
Ryzyko upowszechniania wad genetycznych potęguje fakt, że najpopularniejsi dawcy nasienia mogą być ojcami nawet kilkuset dzieci, z których żadne nie ma pojęcia o tożsamości i istnieniu rodzeństwa.
Przemysł reprodukcyjny stanął w obliczu wielu poważnych pułapek moralnych. Z jednej strony musi znaleźć sposób na zbadanie niebezpieczeństw związanych z używaniem nasienia od niesprawdzonych dawców, przenoszących choroby przenoszone drogą płciową oraz schorzenia dziedziczne. Ale jednocześnie badanie kandydatów pod kątem ryzyka genetycznej niedoskonałości stanowi nieunikniony i niepokojący krok w kierunku „wyprodukowania” idealnego dziecka, zgodnego z zamówieniem. Im bardziej próbuje się spełnić życzenie klienta, a proces ten nie jest wolny od wad, tym bardziej wchodzi się w eugenikę.
Przemysł reprodukcyjny, prowadzący banki nasienia, proponuje kobietom kupowanie spermy według własnych oczekiwań i wygody, podobnie jak nabywa się buty. The Guardian opisał doświadczenie kobiety z Australii, zainteresowanej zakupem nasienia od dawcy. Bank spermy przekazał jej hasło, umożliwiające wejście do własnej, chronionej strony internetowej z ofertą – katalogiem dawców. Zaproponowano jej: - Idź do domu i baw się dobrze! Zaproś koleżanki, napij się wina i wybierz dawcę!
Społeczeństwo nie może budować rodzin, które przecież stanowią podstawową komórkę społeczną, tylko na podstawie samej logiki umowy, tak jak kupujemy i sprzedajemy różne dobra. Musi chronić wrodzoną godność osoby ludzkiej!
Kobieta, która zawiera umowę i płaci pieniądze bankowi nasienia, korzysta z jego oferty i poddaje się instrumentalizacji rynku. Tym samym wchodzi w obszar, który kiedyś był domeną bezwarunkowej miłości i zaangażowania mężczyzny i kobiety, aktem małżeństwa i budowania rodziny.
Życia ludzkiego nie wolno traktować jak towaru. Można go przyjąć tylko jako dar, a nie część transakcji. Każde dziecko ma prawo mieć i mamę, i tatę. Legalizacja tzw. małżeństw jednopłciowych jest oparta jedynie na zawarciu umowy. Niepokojący rozwój branży dawców nasienia jest tego konsekwencją.
Źródło: American Thinker/ Life Site News, opracowanie własne – 7 października 2019 r.