Brenda del Río, założycielka i dyrektorka National Campaign for Life - Long Live Mexico, odważnie nazwała feministyczną grupę kobiet żądających wprowadzenia legalnej aborcji na życzenie – zielonymi terrorystkami. Powiedziała: - My, kobiety meksykańskie, które aktywnie działamy, aby pomagać kobietom, zdecydowanie odcinamy się od aktów terroryzmu i przemocy, jakie stosuje ta grupa kobiet, w tym także kilka kobiet z Argentyny i Wenezueli, która okupuje nasz regionalny parlament w stanie Quintana Roo od ponad trzech miesięcy.
Meksykańska liderka pro-life użyła określenia „zielone terrorystki” w odniesieniu do zachowań tych kobiet oraz do koloru zielonego, który walczące o legalizację aborcji feministki uważają za swoją barwę flagową w całej Ameryce Południowej.
Według dziennika El Norte z Monterrey grupa zwolenniczek aborcji 25 listopada 2020 roku zorganizowała siedzącą manifestację pod budynkiem lokalnego parlamentu w Chetumal w stanie Quintana Roo na półwyspie Jukatan. Po dwóch dniach awantury udało się im wtargnąć szturmem do budynku parlamentu, gdzie rozłożyły się obozem okupacyjnym trwającym do dzisiaj. Ogłosiły, że nie pozwolą nikomu wejść do budynku parlamentu, dopóki ustawodawca nie zwoła sesji, na której miałaby być przegłosowana ustawa legalizująca aborcję na żądanie. Postawiły też ultimatum, że policja ma nie być wzywana w celu ich pacyfikacji.
Kilku posłów zaakceptowało protest i 30 listopada przyszło na rozmowy z demonstrującymi kobietami/ Del Rio zarzuciła im, że sprzyjają prowokatorkom i podkreśliła, że manifestantki obozując na terenie parlamentu uniemożliwiają posłom wykonywanie swojej pracy. Okazało się też, że mają one ze sobą także duże psy, aby wyglądać bardziej groźnie i wyzywająco. Dodała także: - one stosują szantaż i groźby wobec posłów, jeżeli nie spełnią ich żądań i nie zalegalizują prawa do aborcji na ż ądanie.
Podkreśliła, że jej zdaniem bezpośrednio odpowiedzialnymi za brutalne działania feministek w budynku parlamentu są lokalni posłowie Ana Pamplona i José Luis Guillén, którzy są wnioskodawcami ustawy, mającej zalegalizować swobodę aborcji do 12 tygodnia ciąży na terenie stanu Quintana Roo.
El Universal podało, że kilka godzin po tym, jak feministki rozpoczęły okupowanie budynku lokalnego parlamentu, Ana Pamplona przyszła do nich jako przedstawicielka delegacji parlamentarnej, aby wysłuchać ich żądań i zagwarantować, że nie zostaną postawione przed sądem za okupowanie budynku.
Del Río zarzuca zarówno Pampelunie, jak i Guillénowi, że wyrazili zgodę, aby do społeczeństwo dotarł agresywny przekaz: - jeżeli chcesz wspierać jakąś sprawę społeczną, legalną lub nielegalną, musisz niszczyć, grozić, przejmować budynki publiczne i zmuszać ustawodawców do wprowadzenia postulatów międzynarodowych organizacji proaborcyjnych, które są sprzeczne z prawem obowiązującym w Meksyku. Sprowadza się to do propagowania i stosowania przemocy i terroryzmu.
Chociaż na początku lutego manifestujące feministki zobowiązały się do opuszczenia budynku parlamentu, jednak zintensyfikowały swój atak, gdy okazało się, że posłom pro-life podczas debaty 24 lutego udało się tymczasowo zablokować próbę uchwalenia ustawy legalizującej aborcję. Zakapturzone aktywistki aborcyjne na budynku parlamentu zrobiły liczne graffiti, czym spowodowały także szkody materialne. Wymieniły też flagę narodową Meksyku, która zawsze znajduje się przed budyniem parlamentu, na własny, zielony sztandar z napisem aborcja na żądanie. Armia meksykańska zdjęła go dopiero 26 lutego.
Dyrektorka National Campaign for Life - Long Live Mexico zakwestionowała też autentyczność zaangażowania manifestujących feministek na rzecz praw kobiet. Powiedziała: Czy to naprawdę aborcja to tak poważny problem zdrowotny, że w zeszłym roku aż siedem kobiet z naszego stanu pojechało do Mexico City, aby dokonać przerwania ciąży, bo tam można to zrobić legalnie? Oczywiście, że nie. To, czego naprawdę powinniśmy się wstydzić w w Quintana Roo… to handel dziećmi! W Playa del Carmen sutenerzy wynajmują Europejczykom, Amerykanom i Kanadyjczykom meksykańskie dzieci na godziny, a nawet dni!
- Chcemy takiego Meksyku, w którym my, kobiety, naprawdę mamy dostęp do rzetelnej opieki zdrowotnej i prawdziwej sprawiedliwości. (...) - Jakiego prawa pilnie potrzebujemy w Meksyku? Ochrony macierzyństwa! Pracownice w ciąży są zwalniane z pracy. Kobiety w ciąży są porzucane przez mężczyznę bez żadnych zobowiązań. Ubogie kobiety w meksykańskich szpitalach są zmuszane do czasowej lub trwałej sterylizacji. Uczennice w ciąży nie mają prawa do opieki nad dziećmi podczas nauki w liceum czy na uniwersytecie - zaznaczyła.
My, meksykańskie kobiety, nie możemy pozwolić na zmianę naszych praw pod wpływem nacisków z zza granicy. Oni próbują zabić nasz naród – te dzieci, które jeszcze się nie urodziły. Posługują się w tym celu małymi grupkami meksykańskich kobiet, ubranych na zielono z zakrytymi twarzami, jak bandyci, które grożą naszym ustawodawcom.
Nacisk promujących aborcję organizacji międzynarodowych na kraje Ameryki Południowej jest coraz silniejszy. W momencie, gdy udało się im doprowadzić do zmian w Argentynie, kolejnym strategicznym krajem, który ma wpływ na cały region, jest właśnie Meksyk. W stolicy aborcja została już zalegalizowana, ale poszczególne stany dzielnie walczą w obronie życia. Żywy Meksyk to jest to, czego chcemy - podsumowała del Río.
Więcej informacji na temat batalii w Meksyku TUTAJ
Źródło: ACI Prensa, CNA, opracowanie własne – 1 marca 2021 r.