W metodzie in vitro selekcjonuje się dawców pod względem ich wyglądu, cech osobowych; selekcjonuje się zarodki na szkle i te najlepiej wyglądające przeznacza się do transferu do macicy. Istnieje również metoda diagnostyki preimplantacyjnej, gdzie od zarodka będącego w najwcześniejszej fazie rozwoju pobiera się jedną komórkę, blastomer, wyjmuje z zarodka i poddaje badaniu genetycznemu.
Jeżeli cechy potomka odpowiadają życzeniu rodziców, wtedy zarodki przenosi się do macicy matki, a te, które nie odpowiadają rodzicom – wyrzuca się. Mamy tu do czynienia z naganną selekcją istnień ludzkich – podkreślił prof. Bogdan Chazan, specjalista w dziedzinie ginekologii oraz położnictwa, podczas „Aktualności dnia” w Radiu Maryja.
Prof. Bogdan Chazan na początku rozmowy zaznaczył, że ewentualne ułatwienie w Polsce dostępu do tabletek wczesnoporonnych oraz legalizacja tzw. aborcji (zabójstwa nienarodzonych dzieci) do 12. tyg. ciąży może mieć bardzo poważne konsekwencje dla społeczeństwa.
– Pojawia się pytanie, czy należałoby te sprawy pozostawić do decydowania w ciszy sumień poszczególnych obywateli i obywatelek naszego państwa, czy też może raczej trzeba głośno mówić o tym, jakiego rodzaju następstwa mogą się wydarzyć w życiu kobiet (a także całego społeczeństwa), które będą stosowały te metody – powiedział lekarz.
W dalszej części audycji gość RM omówił kwestię in vitro. W Polsce – podczas pierwszego posiedzenia Sejmu X kadencji – powrócił temat finansowania tej metody z budżetu państwa.
– Metoda in vitro nie jest leczeniem niepłodności. Kobieta i mężczyzna, małżeństwo, dalej pozostają z problemem, który wywołał niepłodność. Ta metoda omija problem, umożliwia zapłodnienie i później ewentualnie doniesienie i urodzenie dziecka, natomiast problem w dalszym ciągu zostaje. Metoda ta stwarza też moralne problemy dla rodziców, godzi w jej godność. Mechaniczne podejście do płodności charakterystyczne dla in vitro oddziela wymiar biologiczny prokreacji od osobowego, a przecież związek kobiety i mężczyzny nie ma tylko wymiaru prokreacyjnego. Sztuczna prokreacja, w tym in vitro, idzie tym samym tropem co antykoncepcja, oddzielając akt małżeński od zapłodnienia. Innym aspektem tej metody, która również budzi duże wątpliwości, jest fakt, że może łączyć się z zagrożeniem dla zdrowia kobiety. Indukcja mnogich owulacji, potem pobieranie komórek jajowych z jajników przyszłej matki za pomocą igły, w znieczuleniu – to wszystko wiąże się z możliwością poważnych powikłań – tłumaczył ginekolog.
Specjalista zwrócił uwagę, że w metodzie in vitro używane są nie tylko komórki rozrodcze małżonków. W niektórych sytuacjach korzysta się także z dawstwa komórek jajowych i plemników od zupełnie obcych osób.
– Korzystanie z (…) dawców plemników łączy się z niebezpieczeństwem tego, że dzieci poczęte w wyniku procedury in vitro w danym laboratorium, w danym mieście będą spokrewnione ze sobą, nie wiedząc o tym. W przypadku późniejszego małżeństwa między nimi powstaje duże ryzyko wad rozwojowych u ich potomstwa – mówił prof. Bogdan Chazan.
Niebezpieczeństw związanych z in vitro jest dużo więcej. Ginekolog poruszył temat selekcji.
– Selekcjonuje się dawców pod względem ich wyglądu, cech osobowych; selekcjonuje się zarodki na szkle, na oko oceniając, czy są prawidłowe i te najlepiej wyglądające przeznacza się do transferu do macicy. Istnieje również metoda diagnostyki preimplantacyjnej, gdzie od zarodka będącego w najwcześniejszej fazie rozwoju pobiera się jedną komórkę, blastomer, wyjmuje z zarodka i poddaje badaniu genetycznemu. Jeżeli cechy potomka odpowiadają życzeniu rodziców, wtedy zarodki przenosi się do macicy matki, a te, które nie odpowiadają rodzicom – wyrzuca się. Mamy tu do czynienia z naganną selekcją istnień ludzkich – akcentował gość.
Cała rozmowa z prof. Bogdanem Chazanem dostępna jest [tutaj].
[Za: radiomaryja.pl, zdj. Robert Sobkowicz/Nasz Dziennik]