W ubiegłym tygodniu ukazał się raport, wydany przez grupę międzynarodowych ekspertów medycznych pt. Przymusowe pobieranie narządów od więźniów sumienia w Chinach. Rzucił on nowe światło na przyczyny wyjątkowo ostrych protestów zdeterminowanych ludzi na ulicach w Hongkongu.
Praktyka przymusowego pobierania narządów dotyczy przede wszystkim członków ruchu religijnego „Falun Gong”. Ludzie ci praktykują połączenie medytacji i ćwiczeń Qi Gong z filozofią moralną opartą na zasadach Prawdy (Zhen), Życzliwości (Shan) i Cierpliwości (Ren). Ruch ten nie ma własnych finansów i nie wymaga stałego członkostwa.
W roku 1999 chiński rząd określał liczbę praktykujących Falun Gong na 70 milionów. Od lipca 1999 roku rozpoczęto represje, uznając tę sektę za zagrożenie dla stabilności państwa ze względu na olbrzymią niezależność wyznawców. W ramach prześladowań, które trwają do dzisiaj, setki tysięcy ludzi trafiło do więzień bez wyroków sądowych, było torturowanych i zmuszonych do niewolniczej pracy. Wiele tysięcy straciło życie.
Od 2006 roku zachodnie media zaczęły informować, że chiński rząd bezprawnie pobiera organy od żywych więźniów Falun Gong. W Chinach nie ma dobrowolnego dawstwa organów, gdyż konfucjanizm zakłada konieczność zachowania ciała po śmierci w nienaruszonym stanie. Pomimo tego od 2015 roku chińskie szpitale przeprowadzały dziesiątki tysięcy przeszczepów, nie informując od kogo zostały pobrane te narządy. Chiński rząd w ramach krajowej strategii działania bardzo wysoki priorytet nadawał wykonywaniu przeszczepów, umieszczając je w kolejnych planach pięcioletnich. Skala przymusowego pobierania narządów od żywych więźniów musiała być tak duża, że Chińska Republika Ludowa stała się wiodącym krajem w dziedzinie przeszczepów na świecie, pomimo braku systemu dobrowolnego dawstwa organów.
Po aresztowaniu więźniowie Falun Gong byli poddawani specjalistycznym testom medycznym, m. in. badaniom krwi, prześwietleniu Rtg i USG, w celu określenia stanu ich narządów wewnętrznych i ich przydatności do przeszczepu.
Ostatnie doniesienia informują, że do grupy przymusowych dawców narządów dołączyli Ujgurzy. Jest to mniejszościowa grupa etniczna pochodzenia tureckiego wyznająca islam, który bardzo się zradykalizował. Zamieszkują oni głównie w Ujgurskim Autonomicznym Regionie Xinjiang i podejmują wyraźne działania separatystyczne. W 2000 roku liczba ludności ujgurskiej wynosiła ponad dziesięć milionów. Obecnie stają się oni kolejną ofiarą barbarzyńskiego, przymusowego pozyskiwania narządów.
Działania Komunistycznej Partii Chin słyną z lekceważenia ludzkiego cierpienia i praw człowieka. W latach 1958 – 1962 w wyniku tzw. „Wielkiego skoku naprzód” zginęło w Chinach ok. 45 mln ludzi, w tym dwa i pól miliona osób zostało zakatowanych. Rewolucja kulturalna pochłonęła kolejne 3 mln istnień. Do tego należy dodać bestialski system przymusowych aborcji w ramach polityki jednego dziecka.
Przymusowe pobieranie narządów od ludzi tylko dlatego, że należą do nietolerowanej grupy religijnej lub narodowej jest zbrodnią przeciwko ludzkości. Można się nawet spodziewać, że o ile nic się nie zmieni, kolejną grupą mogą być chrześcijanie.
W tym kontekście nie dziwi niezwykle zaciekły opór i krwawo tłumione manifestacje mieszkańców Hongkongu, którzy znakomicie wiedzą, co się dzieje i na ile władze Pekinu chcą ich pozbawić elementarnych wolności. Znają historię rządów partii komunistycznej. Wiedzą, co dzieje się w pozostałej części Chin. Wiedzą, do czego zdolne jest chińskie przywództwo. I wiedzą, że każdy z nich może być następny.
Źródło: Life Site News