Naukowcy w Izraelu ogłosili, że ponad tysiąc myszy udało się im utrzymać przy życiu przy wykorzystaniu sztucznych macic. Po pięciu dniach od zapłodnienia zarodki myszy usuwano z łona ich matek i umieszczano w sztucznych macicach w warunkach laboratoryjnych na kolejne sześć dni. W efekcie doprowadzano rozwój tych myszek do mniej więcej połowy okresu prenatalnego właściwego dla tego gatunku. Później udawało się już utrzymać je przy życiu, chociaż były jakby przedwcześnie urodzone.
Zgodnie z deklaracją badaczy, przeprowadzających te eksperymenty, ich głównym celem jest zwiększenie szans na przeżycie dzieci rodzących się przedwcześnie lub zagrożonych poronieniem, które jeszcze nie są w stanie przeżyć samodzielnie, głównie z uwagi na niewystarczający rozwój płuc. Wydaje się to bardzo pozytywnym działaniem, zwiększającym potencjał nauk medycznych, chociaż w praktyce rodzi sporo wątpliwości etycznych.
Doniesienia o tych sukcesach badawczych bardzo zaniepokoiły zwolenniczki aborcji. Jenny Kleeman, aktywna feministka i gorąca zwolenniczka „praw kobiet” do aborcji, oświadczyła: - Co będzie, gdy okaże się, że wszystkie płody, a nawet embriony, są potencjalnie zdolne do przeżycia poza łonem matki, gdyż mogą być umieszczone w sztucznej macicy? W takiej sytuacji każde nienarodzone dziecko mogłoby być uznane za mające prawo do życia. Powstałaby wówczas paradoksalna sytuacja – jeżeli dzięki tej nowej technologii medycznej wszystkie niechciane dzieci mogłyby zostać uratowane, a następnie oddane do adopcji, wówczas aborcja mogłaby stać się jednocześnie i pro-choice, i pro-life . Zdaniem Kleeman ta technologia prowadzi do powszechnego zmuszania kobiet do macierzyństwa i kontrolowania ich (gdyż nie będą mogły zdecydować o pozbawieniu życia ich dzieci)! Tak więc główny problem wynika ze stawiania prawa aborcji na pierwszym miejscu.
Brzmi to zupełnie absurdalnie, ale jednocześnie obnaża sposób myślenia zwolenników aborcji. W wypowiedzi Kleeman pobrzmiewają echa kompleksu matki męczenniczki, wykorzystywanej przez okrutnych mężczyzn do rodzenia niechcianych dzieci, jak „klacz zarodowa i niewolnica seksualna”. Co jest oczywistym absurdem!
Największy problem pojawia się jednak w zasadniczym przesunięciu terminu tzw. przeżywalności. W Wielkiej Brytanii, gdzie obecnie toczy się ta dyskusja, aborcja na życzenie kobiety może być wykonana do 24 tygodnia ciąży. W czasie, gdy prawo to ustalano, 24 tydzień uznawano za granicę tzw. przeżywalności przedwcześnie rodzącego się dziecka. Dzisiaj granica ta coraz bardziej się cofa, gdyż postęp medycyny pozwala uratować wcześniaki rodzące się w 21 – 22 tygodniu ciąży. Zwolennicy aborcji udają jednak, że nie zauważają tego przesunięcia w czasie i prawo aborcyjne GB nadal zezwala na zabicie nienarodzonego dziecka do 24 tygodnia. Nie sposób jednak byłoby udawać, że nic się nie zmieniło, jeżeli każde dziecko, niezależnie od wieku, będzie mogło przeżyć, jeżeli zostanie umieszczone w sztucznej macicy.
Jedna z najwcześniej urodzonych na terenie Szkocji dziewczynek, Sofia Viktoria Birina, była o prawie dwa tygodnie młodsza od ustalonego limitu, wyznaczonego przez brytyjskie prawo zezwalające na przeprowadzenie tzw. aborcji. Oznacza to, że można byłoby ją zabić, gdyby nadal pozostawała w łonie matki. Nie można tego zrobić skoro „uciekła” z miejsca zagrożenia i urodziła się żywa. Obecnie po czterech miesiącach intensywnej terapii w inkubatorze mała pojechała już do rodzinnego domu i jest całkowicie zdrowa.
Badanie opublikowane w październiku 2019 r. w Journal of the American Medical Association dotyczyło 2,56 miliona dzieci urodzonych w Szwecji w latach 1973-1997, z których około 6% urodziło się przedwcześnie. Porównano dane dotyczące zdrowia wcześniaków z dziećmi urodzonymi o czasie. Okazało się, że 55% wcześniaków nie miało poważnych przewlekłych, fizycznych lub psychicznych problemów we wczesnej dorosłości. Dla porównania, w przypadku dzieci urodzonych o czasie, odsetek ten wynosi 63%.
Z każdą mijającą dekadą szanse przeżycia do dorosłości rosną z ok. 91% dzieci urodzonych w latach 70. do ok. 96% dzieci urodzonych w latach 90. Wskaźnik przeżywalności dla najmłodszych wcześniaków podwoił się w ciągu ostatniej dekady, co spowodowało ustalenie nowych kryteriów dla lekarzy, dzięki którym powinni oni podejmować próbę ratowania przedwcześnie urodzonego dziecka już w 21-22 tygodniu ciąży.
Rzeczniczka Right To Life w Wielkiej Brytanii, Catherine Robinson, powiedziała: Sztuczne macice z pewnością budzą wiele drażliwych wątpliwości etycznych. Jednak w odniesieniu do dyskusji na temat aborcji przyczyniają się do „odkrywania prawdziwych intencji” przez zwolenników aborcji. Ich reakcje i wypowiedzi pokazują, że nie martwią się oni o wolność w nie zajściu w ciążę”, ale raczej chcą, mieć prawo do swobodnego decydowania o przerwaniu życia poczętego dziecka. To nie jest przypadek – dla nich hasło „moje ciało mój wybór” jest równoznaczne z „moje dziecko mój wybór”. Chcą po prostu decydować o życiu poczętego dziecka. Ten dylemat uwidacznia się bardzo wyraźnie w pytaniu postawionym przez Kleeman: Dlaczego matka miałaby się decydować na usunięciu niechcianego dziecka, skoro sztuczna macica może uratować jego życie? Tak więc nie chodzi o bycie w ciąży, ale o życie dziecka! – podkreśla Robinson.
Więcej informacji na temat coraz większej przeżywalności wcześniaków TUTAJ
Udostępnij ten artykuł
Źródło: Right to Life GB News, opracowanie własne – 26 marca 2021 r.